Zaowocowały liliputki i giganty...ale żem jakaś dumna czy cóś.
Moje pierwsze osobiście doglądane pomidory
no ludzie...
a ten aromat,
a ten kolor,
a ten smak...
Jak ja uwielbiam kolor pomidorowy!
Takie małe, a cieszy.... radość taka jakby samo złoto zakwitło,
a może nawet większa!
I już pierwszym zerwaniem cieszyłam zmysły.
Odjęta szypułka zaświdrowała w nosie uwalniając zapach lata wydzielając intensywny aromat.
Odrobina soli i słodko - kwaśny smak rozprzestrzenia się i panoszy po kubkach smakowych...mmm można przy tym zamruczeć...
Dwa czarne ptaczory siadły na balustradzie łapczywie wpatrując się w pomidorowe korale.Wcześniej przyczajone na słupkach obserwowały otoczenie.
Kręciły główkami jakby się umawiały na podwieczorek.
Szkoda tylko, że nie był zaproszone.
Gość w dom Bóg w dom, powiadała mama...
Niby tak, ale powiedziałam, a fe, a nieładnie i frrr...mi stąd!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz pojawi się po zatwierdzeniu...