środa, 27 kwietnia 2016

Cebula jak ta lala, do konkursu się nada.




Napisz przepis na pokazowe danie, które Twoim zdaniem mogłoby być podane w eleganckiej ale klimatycznej restauracji Wiktora Janickiego. Można załączyć zdjęcie. Nagrodą jest egzemplarz powieści z dedykacją autorki oraz zamieszczenie przepisu w kolejnej książce. 
***
Wiktor Janicki zachodził w głowę jak mógłby podjąć swojego gościa. Swojego wyczekiwanego gościa. Tak, Krystyna Borowska była gościem wyczekiwanym, a nawet utęsknionym. Nie pamięta jak to się stało. Nie chciał tego, a przynajmniej nie planował. Nie planował miłości, motyli w brzuchu. One odeszły razem z jego żoną, jego wielką i jedyną miłością. Kiedy kładł kwiaty na jej grobie przysiągł, że już nigdy nikogo nie pokocha, że już nigdy nie otworzy serca…
Elżbieta Janicka odeszła szybko. Szybko i niespodziewanie. Diagnoza i pożegnanie. Nie zdążyła zakwitnąć nadzieja na jeszcze. Nie było już  planów, zagrzewania do walki, walki o życie dla niej, dla niego…
Wiktor od dłuższej chwili stał w oknie i przyglądał się kroplom deszczu, rozbijającymi się o świeżo położony bruk. Pomyślał, że Ela złościłaby się na ten pomysł. „Nierówna kostka, zamiast wygodnego równego chodnika, kto to wymyślił, kto wyrzucił pieniądze podatników w błoto?” – tak z całą pewnością jego Elżbietka rozpętałaby kłótnię, „sięgającą bruku”. Nie znosiła głupich, bezsensownych pomysłów, które kosztowały ich miasteczko pieniądze, źle zainwestowane pieniądze i skręcone kostki młodych, a co gorsza starszych osób.  – Już ty byś się z nimi rozprawiła co? – rzucił w powietrze – oj, przydałabyś się tutaj przydała… Jak mi ciebie brak Elżbietko…- dokończył i wytarł wilgotne od łez oczy w mankiet bawełnianej koszulki.

– A co szef tak stoi i patrzy jak szpak w czereśnie, hę? – usłyszał za sobą głos pani Wandy.
– Jezusieńku kochany, ja przez panią Wandzię, to kiedyś zawału dostanę.
– A to ci ciekawostka – rzuciła – ciekawe kto pierwszy i przez kogo tego zawału dostanie – dokończyła z przyganą w głosie.
– A co to, coś ugryzło w nos moją szefową kuchni?
– A, tam zaraz ugryzło. Nie ugryzło, ale szef markotny i nieobecny. Chyba już najwyższa pora wziąć się w garść.
– Pani Wando…
– Niech mi tu szef swojej „gadki” nie uskutecznia. – weszła w słowo. – Już ja szefa znam, nie pierwszy rok tu pracuję, ale jak tak dalej pójdzie, to zapowiada się, że ostatni.
– Niech się pani Wandzia nie wygłupia, niech pani te słowa wypluje…
– Przez prawe, czy lewe ramię? – zapytała, a Janicki wyczuł w jej głosie zwadę.
– A jak tam pani woli, byle odpluć te głupoty.
– Nie takie znowu głupoty. Od śmierci pani Elżuni siedem lat minęło. Może już najwyższa pora wziąć się w garść i zamiast z duchami gadać, z żywymi by pan Wiktor porozmawiał?
– Co też …
– Nie co też, nie co też – weszła mu w słowo – rozmawia pan z żoną, choć od siedmiu lat nie ma jej z nami. No nie zaprzeczy pan, toż to słyszałam jak pan dziś o tej nieszczęsnej kostce brukowej z nieboszczką gadał, że o tym jak to pan łzy bluzą wycierał nie wspomnę…
– Pani Wandziu, bo jak tak za Elżunią tęsknię, ja…
– Tęsknić nikt panu nie zabrania, z serca i pamięci wyrzucać nikt nie karze, ale do żywych, to szef mógłby wrócić. Przecież widzę, jak się pan z tym gniecie.
– Pani Wandziu, a co ma pani na myśli?
– No nie, szefie kochany, co pan myśli, że ja ślepa, albo co jestem?– zapytała – no troszku od szefa dłużej na tym świecie żyję, to i więcej widzę.
– A co też moja szefowa kuchni widzi, że się po Wandzinemu zapytam … hę?
– Hę, hę, ano widzę, że się panu do jakiegoś czasu oko kikruje w stronę pewnej pani. I uprzedzając pana pytanie Krystyna ma owa klientka na imię.
– Pani Wando..
– Ale! Niech no mi szef w zdanie nie wchodzi, bo nie skończyłam. Myśli szef, że ta piękna brunetka o oczach koloru węgla to na gotowaniu nie zna i sama gotować sobie nie potrafi. A to ja panu zapowiem, że potrafi . A i rąbka tajemnicy uchylę, bo mi pana szczęście i zdrowie na sercu leży. Otóż ta Pani Krystynka, to dla Pana przychodzi… nie dla wyżerki.
– Cooo takiegoiooo? Jak to? Co też pani wygaduje, pani Wando! – wrzasnął Wiktor Janicki.
– Ano tak to. Filozofem nie trza być, żeby takie sprawy widzieć, to raz. A dwa,  że jakoś tak niechcący rozmowę słyszałam… wpadł pan kobiecie w oko i … i…i…
 – I…???! – zapytał zniecierpliwiony.
– I ja myślę, że i ona panu obojętna nie jest. Tylko się pan boi i całkiem niepotrzebnie. Bo Elżunia na pewno wolałaby, żeby pan szczęśliwy tu po tym łez padole chodził , niż snuł się jak cień i walczył z wyrzutami sumienia.
– Wyrzuty sumienia?– zapytał zdziwiony wywodem pani Wandy.
– Tak, wyrzuty, że dopuszcza się pan zdrady, spoglądając na inne kobiety, a konkretnie na tę jedną. Bo jak do tej pory przez te siedem lat tylko za panią Borowską oczy błądzą.
– Widzę, że pani spostrzegawcza…
– A i owszem, a i tak. Spostrzegawcza i uważna, no i dzięki temu to ja usłyszałam, przypadkowo oczywiście, jak mówiła do koleżanki, że jak dostanie tu swoją ulubioną cebulkę faszerowaną, robioną własnoręcznie przez szefa, to się do reszty zakocha…
– Że co?
– Że szef się oderwie natychmiast od tej tafli szkła i przestanie wgapiać w deszcz, tylko pójdzie do kuchni, zakasze rękawy i cebulkę osobiście dla pani Krystyny przygotuje…
– …
– No właśnie i to mi się podoba. Żadnych zbędnych słów…


Wiktor Janicki podszedł do kuchennej wyspy, sięgnął po kartkę na której widniał przepis na Waćpannę Cebulankę i „dopisek na kopercie”.
…Martwisz się, że … nie masz dziś powodu do łez, to proszę! Pokrój cebulę! Potem nafaszeruj, zapiec w piekarniku i… podaj do stolika .. I co, już nie płaczesz?
Pamiętaj.
Tak po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój,
tak jest czas na łzy, ale zaraz po nim, jest czas na …
miłość?


Przepis na waćpannę cebulankę .
Piękna, krągła, apetyczna ta waćpanna. Do tego okaz zdrowia.
Przy niej wypłaczesz oczęta i z nią przeżyjesz rozkosze...podniebienia.

Wystarczy ją nafaszerować i już po łzach, już uśmiech wykwita na twarzy ...ach... cebulo...

Farsz może być jak kto i co lubi ( farszem może być posiekana i podsmażona cebula ze środka, wymieszana z rozdrobnionym łososiem, mozzarellą, parmezanem, lub innym serem, natką pietruszki, pieprzem i solą oczywiście.
Skropione lekko oliwą i posypane na koniec parmezanem lub innym serem.
Zapiekane około 30 minut.
Ludzie, no sama jestem głodnaaaa.

Przygotowanie 20 min zresztą jak kto bystry, może szybciej (prawda szefie)
Duszenie 45 min
Koszt porcji – (koszt nie gra roli, bo czym są pieniądze, przy drodze do serca?… Niczym!)

Przepis na 4 porcje: czyli każdemu po jednemu.

- 4 duże cebule
- 35 dag mięsa mielonego(mieszane)
- pół pęczka posiekanej natki -takiej w sprzedaży nie ma, więc Szefie, trza posiekać ...
- jajko
- 2 łyżki oleju
- czubata łyżka bułki tartej
- 3/4 szklanki bulionu warzywnego
- pół szklanki śmietany 18 proc.
- majeranek
- tymianek jak kto lubi.
- sól
- pieprz

Sposób wykonania: Szefie…
1. Obierz waćpannę Cebulę, przekrój na pół, wydrąż jej wnętrze.
Połowę bogatego wnętrza, (miąższu znaczy się) posiekaj, dokładnie wymieszaj z mięsem, jajkiem, bułką tartą, natką, dopraw majerankiem, tymiankiem(jeśli lubisz), solą i pieprzem.
2. Tak przygotowaną masą mięsną nadziej puste wnętrze...napisałam puste, o przepraszam, wydrążone cebule. Przecież cebulka na takie bogactwa, jej wnętrze nie może być puste.
3. W dużym garnku rozgrzej olej, zrumień pozostały miąższ cebulowy, ułóż nafaszerowane cebule, podlej bulionem, przykryj i duś na średnim ogniu około 35 minut. Po tym czasie do sosu wlej śmietanę, gotuj kolejne 10 minut.
lub...
CEBULA FASZEROWANA PIECZARKĄ. 
"o la boga goście idą". (gdyby pani Krystyna gości weselnych zaprosiła i nie ma się co tak irytować!)

  • cebula – sztuk 14
  • Przyprawa typu warzywko
  • Fix Spaghetti 2 opakowania
  • 30 dekagramów pieczeni lub innej wędliny.
  • ząbek czosnku – sztuk 2
  • 20 dekagramów pieczarek
  • 10 dekagramów żółtego sera
  • natka pietruszki - 1 pęczek
  • 0.5 szklanki ryżu
No to do roboty (sorry, że tak do szefa śmiało)

 1. Cebulę gotuj kilka minut w lekko osolonym wrzątku. (Cebulę trzeba obgotować, żeby zmiękła, ale szef to wie… mam nadzieję).
 Zetnij wierzchy czyli zrób krasnalowe czapy( należy obciąć od ogonka i wydrążyć zostawiając dwie - trzy zewnętrzne koszulki, czytaj warstwy)
 Wydrąż środki, posiekaj je.
 2. Pieczarki drobno pokrój. Ryż ugotuj na sypko. Pieczeń lub wędlinę pokrój w paseczki. Czosnek przeciśnij przez praskę, natkę pietruszki posiekaj.
 3. Na rozgrzanym oleju zeszklij posiekane środki cebul. Pieczarki przesmaż oddzielnie przesmaż.
 4. Następnie wmieszaj ryż z pieczenią lub wiadomo… wędliną, pieczarkami, natką pietruszki i czosnkiem. Dopraw do smaku (warzywko).
 5. Cebule napełnij farszem, ułóż w żaroodpornym naczyniu.
 6. Fixy Spaghetti, wymieszaj z 0,5 litrem wody, dodaj cebulkę (wcześniej przesmażoną).
 7. Przygotowany sos wlej do cebul i piecz ok. 40 minut w temp 180 stopni.
Po 30 minutach wyjmij cebule i posyp serem. Wstaw do zapieczenia na 10 minut.
No ludzie, trzymejta mnie, jak ja lubię tę waćpannę.
Życzę smacznego.
Do towarzystwa  jej waćpanny Cebuli , zaproś...kulki ryżowe lub ryż na sypko, (że o pani Krystynie nie wspomnę… wspomniałam?).
P.S
Moje zwolnienie proszę jednak przemyśleć…

Wiktor Janicki spoglądał zza drzwi na rozanieloną Krystynę. Trajkotała przez telefon. Do jego uszu dobiegły pojedyncze słowa.
– Wpadłam jak śliwka w kompot… tylko co z tym fantem…
– Przepraszam, że przeszkadzam. Chciałbym zapytać, czy smakuję Waćpanna Cebulanka?
Krystyna Borowska uniosła wzrok powiedziała : – eeee – po czym bezceremonialnie wcisnęła czerwoną słuchawkę…
Po drugiej stronie niewidzialnych fal szefowa kuchni Wiktora Janickiego, zadzierając głowę w kierunku sufitu… powiedziała: – Chwalmy pana!


wtorek, 26 kwietnia 2016

No jak ja TO kocham!

Akcja Wiersze na murach, która została zainicjowana 24 października 2002 autorską akcją Michała Zabłockiego "366 wierszy w 365 dni" w Warszawie i Krakowie. Na stałe wiersze wróciły na mury już tylko w Krakowie, od 1 stycznia 2006 roku. Od tego czasu projekcje trwają nieprzerwanie.
W serwisie Emultipoetry w którym od jakiegoś czasu publikuję wiersze jest

Dlaczego TO kocham?
Bo otóż spełniło się moje marzenie i czuję się z tym spełnieniem PRZEFANTASTYCZNIE!!! 

Dziś(a właściwie wczoraj, bo dziś to robię wpis) spontanicznie zwiedzałam Tomaszów.
W trakcie wycieczki naszła mnie refleksja ...
Kocham Kraków. Tęsknię za nim. Mogłabym tam mieszkać.
A wieczorem otwieram maila a w nim...
Pojawiły się nowe tłumaczenia Twoich wierszy: Nie mów o czym myślisz" -
Wiersz został wybrany przez moderatora i wyświetlony na murach dnia 04.05.2016.

Wiersze wyświetlane są na murach przy ulicy Brackiej w Krakowie. Codziennie możesz tutaj przeczytać jeden nowy wiersz wyświetlany od zachodu słońca do godziny drugiej rano.

 
i czuję się PRZEFANTASTYCZNIE!!!


Nie mów o czym myślisz
powiedz co czujesz
może wtedy znajdziemy
antidotum
na... niemiłość.


Don't tell me what you think about
tell me what you feel
perhaps we will find then
an antidote
to ... being not loved.
Kraków zrobi mi zdjęcie? Bogumiła Szyszko








piątek, 22 kwietnia 2016

Różowa Pełnia.

Niech się wypełnia Różowa Pełnia



Niezapowiedziane uwolnienia.

zalęknione marzenie
uwiło gniazdo
z nienadziei
zasmutniałych
nieusmiechów
niespełnień
opuszczone
skulone
w kąciku
na dnie
oka
.
.
.
czeka
na
łzę.






środa, 13 kwietnia 2016

DOKOŃCZ ZDANIE: W Ciechocinku…

W CIECHOCINKU… co ty robiłaś w Ciechocinku?! … miałaś być… 
Jutro będziemy!

Sabina krążyła wokół stołu i obgryzała nerwowo paznokcie zastanawiając się co powie rodzicom. Lada moment, a dzwonek w drzwiach rozbrzmi wesołą melodyjką, a ona nie ma bladego pojęcia co im powie. Jedno wiedziała na pewno. Nie może powiedzieć prawdy, jeszcze nie.
Spojrzała na zegar, dochodziła dwunasta. Jeśli wyjechali rano, zaraz powinni być, pomyślała. 
W radio jak na ironię Danuta Rinn śpiewała „Na deptaku Ciechocinku”. 
No tego mi było trzeba, powiedziała sama do siebie. Co za ludzie, wszędzie muszą wtykać swoje wścibskie nosy. Wszystko było by dobrze, gdyby nie ta wścibska sąsiadka rodziców. Świat jest taki wielki, doba ma dwadzieścia cztery godziny, że minut i sekund nie policzę, a ja musiałam napatoczyć się właśnie w tej pechowej sekundzie na znajomą i to akurat na Boczkowską. 
Ta kobieta ma tylko jedną wadę, ale za to dominującą. Uwielbia cudze życie i plotki. Sabina wiedziała, że to wredne babsko po powrocie z wypoczynku pierwsze kroki skieruje do domu i będzie to dom jej rodziców. Boczkowska, osiedlowy monitoring, przez nią musi teraz kombinować, kłamać. A nie tak to sobie zaplanowała.
Nikt nie zrozumie jej związku z młodszym mężczyznom. Aż tak młodszym. A przecież miłość nie wybiera… a właściwie wybiera. Wybrała ich…
Dwa wspaniałe dni w Ciechocinku w Zabytkowy Dworek Aleksandria. Tyle obietnic, tyle nadziei i teraz mogłaby to stracić… nigdy. Musi coś wymyślić i to natychmiast…





piątek, 1 kwietnia 2016

Podróże kształcą.

Perła.
Dół, bo doły.
Czasem sobie siądę w okopie. A tam, to nie okop, to Rów Mariański.
I wtedy przyznam szczerze ławo nie jest.



- Słuchaj, prawdziwa perła rośnie długo.

 No jak obuchem w łeb!
"Ludzie, zbawiciel normalnie zbawiciel".
I już się jarzę.
I już eksplozja i już mnie wyrywa z tegoż rowu, niczym biegaczy z bloczków startowych.
No przecie...
Prawdziwa PERŁA rośnie długo.
Monika Misiak, jak ja Ci dziękuję