czwartek, 20 lutego 2014

Anioł i dom.

W moim magicznym domu, daj mi go dobry Boże.
W takim zaczarowanym domu, nic mi się stać nie może.
Anioł, co na zydelku cichutko sobie siedzi . 
Raz spojrzy w prawo, to znów na lewo i życie domu bacznie śledzi.
Wieczorem na mym łóżku, przy głowie mojej siada ,
a ja mu wtedy w wieczornej ciszy, różne historie opowiadam .
Ile w tym moim domu,cudów i ile jest  radości.
Ilu przygarnia tu do siebie, ludzi strapionych, ilu gości.
Anioł cierpliwie słucha i tylko czasem westchnie,
by potem szepnąć mi do ucha, tak cichuteńko bezszelestnie.
Spij już dziecino miła, bo cały dom już zasnął.
I nawet księżyc tam za domem, dawno już temu, dawno zasnął.
A jutro wczesnym rankiem, jak tylko dzień na świat zawita ,
magiczny domek słońce oświeci i będzie znów wędrowców witał.
Śpij już więc dziecino droga w zaczarowanym domku,
a ja polecę tam do nieba i powiem wszystko komu trzeba.
O tym magicznym domku , daj ci go Panie Boże.
Może to co mu powiem o Tobie, w tej prośbie Ci pomoże.
lalala...
tak sobie własnymi słowami śpiewam o tym...
Jaki powinien być MÓJ wymarzony dom.

 Tak oto wyśpiewuję o swoim wymarzonym domku.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Światowy Dzień Kota.



Kot
Koteczek
Kocio
Kicia.
W każdej formie nas zachwyca.
Cztery łapki uszka dwa,
Chętnie swoje futro da
I od rana do wieczora
Do głaskania jest gotowa
Kot,
Koteczek,
Kocio,
 Kicia… 
owa ;)

Ewa V Maćkowiak.

niedziela, 2 lutego 2014

Bądź wola Twoja.

Trze­ba wielu lat by zna­leźć przy­jaciela, wys­tar­czy chwi­la by go stracić.   
Stanisław Jerzy Lec




– Wstawaj, nie udawaj! – Odpowiedziała mu cisza.
– Wstawaj, słyszysz?! Wstawaj jak mówię! – wrzeszczał pochylając się nad skuloną kobietą.
– Ty to potrafisz wku* wić człowieka. Idę, ale jak wrócę, ma tu być porządek, rozumiesz?!

Klara leżała zwinięta w kłębuszek i nieprzytomna z bólu. 
Nie słyszała i nie widziała niczego. 
Teraz było inaczej niż zawsze, kiedy to nie dawała oznak życia, nie chcąc bardziej zdenerwować męża. 
Dziś paraliżował ją ból. Modliła się tylko w duszy najgorliwiej jak potrafiła. 
Ojcze nasz, któryś jest w niebie, proszę Cię, nie pozwól, żeby stało się coś złego mojej kruszynce. 
Święć się imię Twoje... 
Czołgała się do drzwi. Musiała robić przerwy, ból rozdzierał ją niemiłosiernie. 
Przyjdź królestwo Twoje. Bądź wola Twoja. Bądź w o l a T w o…

– Pani Wójcik. Pani Klaro…
Po woli, jakby z oddali dochodziły do niej głosy. Gdzie ja jestem? – myślała. 
Ból głowy przypomniał jej jak leciała najpierw na szafkę, potem na stół i w końcu upadła na podłogę. Leszek kazał jej doprowadzić do ładu mieszkanie… Odruchowo dotknęła brzucha.
– Co się stało? Jezu, co się stało? Maciuś??? Co z dzieckiem? - krzyczała.
– Pani Klaro, bardzo nam przykro. Straciła pani dziecko.
 – Przyjdź królestwo Twoje. Bądź wola Twoja …
Nie mogła i nie chciała powstrzymać łez. Nie chciałam, nie pragnęłam niczego więcej, tylko tego jednego. Chciałam żebyś opiekował się moim dzieckiem. 
Moim całym światem, Maciusiem. 
Odpowiedz mi, więc Boże. Czy to właśnie była Twoja wola?! 
Zabrać mi jedyną kochaną istotę na świecie? Kogoś, dla kogo chciałam żyć? 
Nie jesteś moim przyjacielem.
Możesz już iść, powiedziała w myślach.
– Czy mogę zobaczyć dziecko? – zapytała ledwie słyszalnym głosem.
– Pani Klaro, niestety nie jest to możliwe.
Spojrzała zbolałym wzrokiem na mężczyznę w białym kitlu, który spoglądał na nią z troską, i przymknęła powieki. 
Chcę zniknąć, zdążyła pomyśleć, kiedy usłyszała.
– Pani Klaro, mąż czeka na korytarzu.
Nie czekała na dalszą część zdania. Podniosła głowę, spojrzała na lekarza i powiedziała. 
– Ja nie mam męża.