niedziela, 10 listopada 2013

W Muzeum Miasta Łodzi


Ogromne to dla mnie to wyróżnienie, to wyróżnienie.
Dziwnie brzmi, to już 'biegnę' wyjaśnić. 
W sierpniu brałam udział w warsztatach w Muzeum Miasta Łodzi 
 "Ludzki język łódzki". 
Wysłałam na konkurs trzy wiersze. 
I cieszy mnie to, że zostały zauważone i dostały dyplom.
Tym bardziej, że do konkursu przystąpiło osiemdziesiąt dwie osoby.
Na podium nie stanęłam, cóż, ale jak tu się nie cieszyć z Dyplomu.
Poniżej przedstawiam całą trójkę.  Ale patrząc na długość, 
to chyba jednak rozmieszczę je w oddzielnych postach.

             „Jak Wena pomogła tajemnicę wyjaśnić” .                       

Panie Julianie, Panie Tuwimie.
Niech na mnie Pana Wena spłynie.
Ja jestem tu na ziemi w potrzebie.
A Panu pewnie zbędna jest w niebie.

Ach Pani Wena. Tak. Jest tu i odpoczywa.
Ale przybędzie, bo jest życzliwa.
Już ją wysłałem i bardzo proszę
z Weną wyjaśnić, jedną historię.

Dziękuję Panu niesłychanie.
Wykonam z Weną to zadanie.
O co Pan prosił, tak się też stanie.
Zabieram się, więc za wyjaśnianie…

Szedł Grześ
przez wieś,
jak bajkowa niesie wieść.
Idzie, idzie,
piasek gubi.
Może chodzić sobie lubi?
We wsi ludzie
już gadają:
„Czy ten Jasio nie jest głupi?”
 Czemu worka
nie załata,
tylko z dziurą w worku lata?
Od wieczora
aż do rana
droga piachem zasypana.
Być nie może,
nie do wiary.
Pyta Grzesia Pan Hilary:
„Czy Pan nosisz okulary?”
Na te słowa
Grzesiu rzecze:
„Okularów ja nie noszę.”
Pan Hilary
się nastroszył:
„To pan zacznij! Bardzo proszę!”
Piachu więcej już nie zniosę!
Dziadek z babcią
i ich wnuczek,
co ciągnęli z ziemi rzepkę.
I psiak Mruczek,
co ją ciągnął,
z babcią, dziadkiem na doczepkę,
wnet rzucili
swe zajęcie,
głośno krzycząc:
-, Co Pan chodzisz tak zawzięcie?!
Znajdź Pan inne już zajęcie!
Babcia
i jej kurka,
Zwariowana Złotopiórka,
co razem leciały
po niebie w aeroplanie,
krzyknęły z góry:
„Grzesiu kochany,
niechże się Grześ zlituje, o rany!
Niechże się Grześ
wreszcie obejrzy.
Niechże wreszcie Grzesiu stanie,
bo się piasek
sypie z worka
przez całą wieś za panem.”
Na to wszystko
Tralalona -
Tralalińskiego żona - rzecze:
„Ja to myślę,
i powiem szczerze,
i chociaż sama w to nie wierzę,
lecz słyszałam
taką wieść,
że on krąży w tę, z powrotem,
 by mógł coś
po drodze zjeść:
jabłko, śliwkę, słodki groszek.
Skubnie Grzesiu
gdzieś przy płocie.
Szedł Grześ
przez wieś,
jak bajkowa niesie wieść.
Macie rację,
piasek gubi.
Ale Grześ to bardzo lubi.
No i wcale
nie jest głupi.
No i worka nie załata.
Będzie latał,
tak, jak lata.
Od wieczora aż do rana.
Okularów
też nie kupi.
I chodzenia nie porzuci.
Plotki także
dzielnie zniesie
Wiecie, co się dzieje z Grzesiem?
Nie?
 To wam powiem,
bardzo proszę.
Tajemnicy już nie zniosę.
Ani chwilki,
ani krztyny,
Posłuchajcie, więc nowiny.
Krąży biedak
W tę, z powrotem,
bo przechadza się pod płotem
pewnej panny,
Samochwały Zosi,
co to w Łodzi sobie mieszka.
Na wakacje
tu przyjeżdża.
Babcię, dziadka swych odwiedza.
Ot, o Grzesiu
cała wiedza,
Bo Grześ w Zosi zakochany.
Krąży wokół
domu panny.
Lubej swojej wypatruje.
O laboga!
Na me rany!
Grzesiu w Zosi zakochany?
Ale heca!
To ci wieści!
To się w głowie mam nie mieści.
Taka to historia, ot.
Wstyd to wielki.
Powiem wam,
teraz już tę wiedzę mam.
Nie należy
(za nic w świecie)
sądzić innych tak pochopnie.
Potem czuć się
tak okropnie.
Nim za głupca kogoś bierzesz,
pierwej pomyśl.
Powiem szczerze,
bo (jak pewnie wszyscy wiecie)
dla miłości
człek jest gotów
różne dziwy zrobić przecież.

Już nie dziwi Ciebie teraz,
że co gubi, to znów zbiera?


Panie Tuwimie. Panie Julianie.
Czy wypełniałam swoje zadanie?
Ach, wypełniła Pani zadanie.
Niechże się, więc tak też stanie,
że Wena z Panią na zawsze zostanie.
Pani tam na ziemi jest w potrzebie.
Mnie tu nie trzeba Weny jest w niebie.
Niech Pani teraz sławę przynosi.
Bo Pani talent o to się prosi.

Dziękuję Panu niesłychanie.
Z Weną już nigdy się nie rozstanę.
  
 -Ewa V Maćkowiak-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz pojawi się po zatwierdzeniu...