środa, 25 września 2013

ŁÓDŹ JEST KOBIETĄ

W Akademickim Ośrodku Inicjatyw Artystycznych ( AIOA)  miałam przyjemność po raz kolejny być gościem w programie "Kanapa Literacka" z Moniką Sawicką, łódzką pisarką i dziennikarką.
Do zapoznania się z twórczością i pracą autorki, zapraszam na za stronę autorki, pod powyższy m linkiem.

ŁÓDŹ JEST KOBIETĄ, moim gościem była Ewa Maja Maćkowiak nieustraszona :-)
Tak komentuje to spotkanie sama prowadząca.
Po czym śmiało wnosi przymiotnik - nieustraszona, pojęcia nie mam.
Zapraszam do obejrzenia rozmowy. 




Ja w AIOA

Byłam gościem Moniki Sawickiej, łódzkiej pisarki i dziennikarki w Akademickim Ośrodku Inicjatyw Artystycznych ( AIOA) w programie  "Kanapa literacka".
Tematem przewodnim spotkania miała być- rozmowa o książkach, które są dla mnie ważne.
Ale oczywiście Monika, zrobiła mi tzw. znienacka... i przeszła do tematów ezoteryki.
Cóż trza było podjąć wyzwanie, acz nie bardzo lubię znienacki.

 Akceptacja śmierci, która jest wpisana w życie.Oswojenie się z odchodzeniem.


"Jedyna pewną w życiu jest śmierć.
I jedyna niepewna, to kiedy ona przyjdzie". 
- Ewa Maćkowiak -

Na spotkanie przyniosłam dwie książki, które wydały mi się najbardziej istotne  czy też takie, które miały na mnie wpływ."Tybetańska Księga Życia i Umierania" Sogjal Rinpocze  oraz "Poezje i Nowele" Maria Konopnicka.
O tybetańskiej księdze miałam okazję się wypowiedzieć o Nowelach M.Konopnickiej już nie zdążyłam .
Postaram się więc w kilku słowach o tej pozycji, napiszę, który z utworów książki jest mi szczególnie bliski i dlaczego.Utwór, bo poprzez emocje do mnie przemówił.
Przeczytałam to będąc dzieckiem i wryło się to w moją duszę małego dziecka i zostanie do końca.
"W PIWNICZNEJ IZBIE"- Maria Konopnicka.
W piwnicznej izbie zmrok wczesny pada,
Wilgotny a ponury;
Mętnymi szyby drobne okienko
Na brudne patrzy mury.
W piwnicznej izbie głos dziecka słychać:
To westchnie, to zagada...
Ojciec chleb czarny wykuwa młotem,
Przy igle matka blada....
---------------------------
....W piwnicznej izbie ciężkie westchnienie
Z ciemnego słychać kąta...
Ucichło dziecię na swym barłogu,
Matka się we łzach krząta.
W piwnicznej izbie zmierzch zapadł czarny,
Jako ta czarna dola...
Któż dziecku temu da trochę słońca,
Pokaże lasy, pola?

Wiersz jest dość długi.
A ja za każdym razem kiedy to czytam przeżywam to na nowo.
Nie wiem dlaczego "pcha" mnie do tego utworu.
Czuję w sobie taki bezkres miłości, że w słowa tego ubrać nie potrafię.
Myślę,że jest mi szczególnie bliski,ponieważ w pewnym sensie "identyfikuję" się i z matką i z synem, emocjami, empatią ich odbieram. Znów łykam łzy.
Pozostawiam to więc w wewnętrznej ciszy, jak zawsze...

piątek, 20 września 2013

Jak się gwiazdki na niebie rozbłysły.













Pani nocka niebo wita.
Ciemno już na dworze.

Wszyscy dawno śpią w swych łóżkach.

Tylko księżyc blady biedak,

jakoś zasnąć dziś nie może.

Chodzi, krąży, burczy, mruczy.

I szlafmycę z rogu zrywa,

i ze złości głośno stęka.

Za głowę się łapie, i na rogach klęka.

Myśli sobie księżyc,

- ach, cóż za udręka!

Ja zasnąć nie mogę,

ależ to jest męka.

Policzył już owce.

policzył barany.

Podliczał także

na drzewach banany.

Mrówki, krówki

i wszelkie stworzenie boże.

I nic z tego odliczania,

dalej spać nie może.

Znów pomyślał, - spać nie mogę,

ach cóż to za męka.

I mamrocze znów pod nosem,

dalej sobie stęka.

Nagle, pomysł mu do głowy wpada.

Ha! Może to i nie wypada …

Lecz cóż zrobić, trudna rada.

Cóż tam, że to nie wpada.

Zamiast wieczór cały stękać

Pozaglądam ja w okienka...



W jednym z okien cud panienka


przed snem mleczko piła,

i kubeczek z białym płynem

w oknie postawiła.

Księżyc gapa i ciekawski,

to oczami bystro wodzi

Lecz przy parapecie tylko,

do pokoju trzpiot nie wchodzi.

A że z niego łakomczuszek

do kubeczka zerka.

Wypił mleczko. Głośno mlasnął.

Zamknął oczka, prawie zasnął.

Lecz panienka doń tak mówi,

widząc, że, też mleczko lubi.

Pij na zdrowie, bardzo proszę.

Jak zabraknie, to przyniosę.

Na to Księżyc się zachłysnął.

No i mlekiem w niebo prysnął.

Roztrysnęło się mleko po niebie.

Odtąd gwiazdkami świeci dla ciebie.



Teraz skąd się wzięły gwiazdki?


-Ewa V Maćkowiak-


Wszystkie obrazki zaczerpnęłam z netu.

sobota, 14 września 2013

W dojrzewalni.

" Umysł jest jak dojrzewalnia sera.

Im dłużej dojrzewa, tym wykwintniejszy”  
                                                                                  -Ewa V Maćkowiak-

                                                                                  
                                                               
Wkraczając  w dorosłość
Stawia pierwsze,
niepewne kroki.
Zdaje się jednak ,
że utknęła w dojrzewalni.  
Aż  chciałoby się zapytać…
Masz jakieś plany Życie?
Czyżby wpierw dojrzeć miała
 wtedy to , wykwintnością
będzie gotowa
…do podania…
-Ewa V Maćkowiak-











piątek, 13 września 2013

„Ludzki język łódzki”


Czy zastanawialiście się kiedyś nad napisaniem bajki?
Ja tak i nawet kilka popełniłam. Nie będę oceniać mojej twórczości bo wiem, że jest jaka jest. To moje tworzenie, to pomysły które do mnie przychodzą a ja, je po prostu spisuję na kartkach papieru lub na nośniku elektronicznym. Nie mniej jednak do tego pisania"intuicyjnego" przydałby się warsztat. I tak oto szukając- znalazłam. Muzeum Miasta Łodzi organizowało w sierpniu przez trzy kolejne niedziele, warsztaty w ramach projektu "Ludzki język łódzki". Trudno nie skorzystać, skoro i w klimacie i blisko.

(11 sierpnia) o godz. 15:00.

Pierwsze warsztaty literackie w ramach projektu "Ludzki język łódzki" prowadziła autorka wielu książek między innymi dla dzieci Pani Grażyna Bąkiewicz nauczyła nas, jak napisać dobrą bajkę dla dzieci. Dowiedziałam się na nich, w jaki sposób należy konstruować fabułę i kreować bohatera, aby wzbudzić zainteresowanie i zaangażowanie najmłodszych czytelników.
(18 sierpnia o godz. 15:00). 
Za mną drugie warsztaty literackie w ramach projektu "Ludzki język łódzki" prowadziła Prof. Elżbieta Umińska-Tytoń. /językoznawca/
Na warsztatach dowiedziałam się , jak napisać dobrą bajkę po łódzku, czyli poznałam specyficzne słowa i formy gramatyczne składające się na charakter języka używanego przez mieszkańców Łodzi i okolic zarówno w zakresie mowy potocznej jak i nazw własnych oraz to, jak wykorzystać poznane formy podczas pisania konkursowych prac.


(25 sierpnia) o godz. 15:00 
To były ostatnie warsztaty literackie w ramach projektu "Ludzki język łódzki". Tym razem Pani Bogusława Walenta aktywna biblioterapeutka i miłośniczka książek, opowiedziała nam, jak napisać bajkę z morałem. Przedstawiła nam kwestie z zakresu biblioterapii – czyli dobroczynnego działania literatury zarówno na odbiorców jak również samych jej autorów. Uczestnicy otrzymali wiedzę, w jaki sposób w bajkach poruszać trudne i jednocześnie ważne dla dzieci tematy.
Projekt  "Ludzki język łódzki" oprócz tego, że nauczył uczestników a przynajmniej zapoznał jak napisać bajkę z morałem. To wiązał i przygotowywał nas do wzięcia udziału w ogłoszonym przez Muzeum Miasta Łodzi na najlepszą bajkę dla dzieci... 
ale nie taką zwykłą tylko inspirowaną twórczością Tuwima i łódzkimi regionalizmami językowymi.
Co z chęcią popełniłam...
Teraz z niecierpliwością i nie ukrywam nadzieją, oczekuję wyników, kiedy to 
 Jury dokona oceny zgłoszonych do konkursu prac i wyłoni zwycięzców... 
i ... Tadam!

..."Konkurs
Trzy najlepsze prace (zarówno literackie jak i plastyczne) zostaną nagrodzone czytnikami e-booków, a dodatkowo wraz z innymi wybranymi w wyniku konkursu znajdą się w książce wydanej przez Muzeum Miasta Łodzi"...

poniedziałek, 9 września 2013

Wałbrzych i spotkanie autorskie.



Sobotnie spotkanie 7.09.2013r rozpoczęło się obchodami Narodowego Dnia Czytania Fredry, wiersze Aleksandra Fredry odczytały między  Ewa Maćkowiak. Pośród znanych utworów romantyka, jak „Zemsta”, „Śluby panieńskie”, „Osioł”, czy „Paweł i Gaweł” znalazły się też te mniej konwencjonalne i zaskakujące. W strefie spotkań autorskich zorganizowanej w salonie Empik odbyło się spotkanie z Ewą Maćkowiak- pisarką książek dla dzieci i poetką.
Czytanie Fredry "Paweł i Gaweł.
Czytanie Fredry.

Czytanie Fredro "Dwa koguty"
Spotkanie z poetka.bajkopisarka godz.16.00
Rozmowa z autorka przeprowadziła Monika Sawicka.

Monika Sawicka i pytania, pytania, pytania...
Prezentacja wierszy.
Tu powstał wstęp do ...



środa, 4 września 2013

Słodkie fiołki...Czyli, czy od fiołków można dostać fioła?

Słodkie fiołki,
słodsze niż wszystkie róże.
Calutkie wzgórze od stóp do głów,
zmieniło się w słodki bukiecik, ach! ach!



Dobrze, że jesteś, ty ostojo moja.

– Ja też się cieszę, że cię słyszę i widzę. Co cię tak wyprowadziło z równowagi. Opowiadaj.

– Wyprowadziło mnie z równowagi, to brzmi jak pieszczota. Ja jestem u skraju wytrzymałości, a wiesz, że słynę z anielskich pokładów cierpliwości.

– A juści Aniele mój. Mów.

– Przeprosiny mnie rozwaliły, takie miłe sąsiedzkie –przepraszamy sąsiadeczko.

– I o to się wariatko pieklisz?

– A co, czujesz przez (chwalmy za niego pana) skypa siarkę?!

– No nie wytrzymam. Nic nie czuję, a jeśli już to fiołki, słodki anielski zapach.

– „Mariolka”, kwa. No bardzo śmieszne, wiesz! Możesz się brechtać, bo właśnie fiołki, to główny bohater tej mojej nerwicy.

– Coo?! Fiołki?! No mówże wreszcie, „Gabryśka”. Fiołki, czy przeprosiny, bo już zgłupiałam.

– I to i to. A ja się ciebie pytam:

– Czy od fiołków można dostać fioła?

– Gabryyyyśka!!!

– No dobra…

Ratujta mnie, albo zaraz dostanę szału. Co za ludzie. Zwariować można. Panie boziu litości. Kocham fiołki, mam fioła na ich punkcie, i chciałabym żeby tak zostało. Podejrzewam jednak, że jak tak dalej pójdzie stracę rozum i całą do nich miłość. 
Ale od początku.
Moi sąsiedzi na moje nieszczęście mieszkają nade mną. Na moje nieszczęście ci sąsiedzi, bo nie żebym chciała mieszać sama w bloku bez żywego ducha, nie. Ale ludzie Ra tuj ta. No ja jestem wcieleniem anioła. No ja kocham ludzi i OMmm od dzieciństwa „uprawiam”. Ale moje niekończące się złoża cierpliwości jak się okazuje, nie są takie znowu niekończące, bo właśnie mi się zapas wykrusza… A wnoszę po tym, że zagłębie zmienia się w dziurę. A ja zaczynam czuć siarkę. A anioły chyba raczej pachną fiołkami, czy nie?…

Otóż moi sąsiedzi też są zwolennikami, a tam zwolennikami. Oni są miłośnikami fiołków. A szczególnie tych śpiewanych. I może by mnie to cieszyło. Taki wspólny akcent, łącznik z sąsiadem(, bo jak dobrze mieć sąsiada..) no ale aż takim zwolennikiem folkloru nie jestem.


Nie żebym muzyki nie lubiła.Nie. Lubię i to jak.( bo w końcu będzie, że ludzi i muzyki nie znoszę) A tą o fiołkach, co ją Sława Przybylska śpiewa w szczególności. Słuchałam ją z rodzicami, kiedy puszczali na adapterze Bambino hit lat 60- tych. Ale nie przez 24 na dobę i na trzy głosy. Przy czym głos Pani Sławy akceptuję, reszty NIE. Państwo, nazwę ich tu, żeby pozostać w klimacie – Fiołkowie. Otóż to oto państwo, regularnie w każdą sobotę odbywa rodzinną kolację, mniemam, iż przy świecach. A wnosząc z dogłosów, które nabierają intensywności, przechodząc w krzyki, zakrapianą nalewką, ( kto wie może fiołkową). Kolacje owe, regularnie przechodzą w rewoltę. No ja się czuję jak Paweł, co mu Gaweł. Z tym, że piętra u nas inaczej. 

Paweł i Gaweł w jednym stali domu

Paweł na górze, a Gaweł na dole;
Paweł, spokojny, nie wadził nikomu,
Gaweł najdziksze wymyślał swawole.
Ciągle polował po swoim pokoju:
To pies, to zając - między stoły, stołki
Gonił, uciekał, wywracał koziołki,
Strzelał i trąbił, i krzyczał do znoju.
Znosił to Paweł, nareszcie nie może” (Fredro)

… a ja to jeszcze znoszę. Mam jednak nadzieję, że niedługo. 

Tak oto kolacja kończy się mordobiciem, wizytą policji, i zapewnieniami Państwa Fiołków

 – Panie włazunio, nie szeba było fathyi. Przepraszamy ssa hałasy, ale u nas to muzyszha hra i wszyscho hra… a w tle szczebiotu państawa do władzuchny, leci znana mi melodia …słodkie fiołki… . 
No orzeszku !!! Ra tuj ta mnie. Ratujta, bo to leci całą noc. 
A państwo Fiołkowie w tym oto czasie się godzą.

"no comment".

A w niedzielę dwa gołąbeczki prosto do kościółka i żeby nie było, romantycznie za rączunie. Pani Fiołkowa z zamalowanym podwójnie okiem, raz, przez Pana Fiołka, dwa, przez cienie do powiek.
W kolorze... fiołkowym, oczywiście.
A oni, po powrocie z kościoła skruszeni, do drzwi mych pukają i z miną kota w Szreku ...przepraszamy sąsiadeczko...
Ja umęczona, niewyspana,tryskam, a tam tryskam, kipię, no kipię jak czynny wulkan Fudżi na wyspie Honsiu, radością, oczywiście na ich widok. W końcu jak dobrze mieć sąsiada..


-Ewa Maćkowiak-