niedziela, 28 lipca 2013

"Urodziny"



Jutro moje urodziny. 
Trzeba wydać bal.
Te balony,   
serpentyny. 

Ja uwielbiam urodziny!
Ale ciekaw jestem, a może wy wiecie?
Jakby to było wtedy na świecie,
gdyby, co dzień były urodziny? 
To byłoby dopiero coś.
Co dzień prezenty,  

co dzień tort wielki. 
Tego bym nigdy nie miał dość.
I babka z wiśnią  

 i rurka z kremem.
                              I gofry z bitą śmietaną i dżemem.  

To byłoby fajne! to byłaby sprawa!
Zamiast szkoły, ciągła zabawa.
                                                Co, to zły pomysł?
Że nie mam racji?
No, bo bez szkoły 
                               niema wakacji ?!
A wy wakacje

  bardzo lubicie.

I zamiast prezentów pisać w zeszycie?!
No sam już nie wiem.
                              Może i racja, że lepsza szkoła,
no i wakacje.

Bo szkoła daje mądrość i wiedzę.
No a słodycze nie są zbyt zdrowe. 
Niech żyje wiedza!  


Wybieram szkołę!

 A urodziny raz w roku wolę.
I wtedy torcik, świeczki i gości.
No i z prezentów wiele radości.

No to do jutra moi kochani.
Świetna zabawa się zapowiada,  nie wątpię wcale.
  
Na którą gości wielu przybędzie, 
 może i ty, 

pośród nich będziesz.











 -Ewa Maćkowiak-


Obrazki zaczerpnięte z netu.

środa, 24 lipca 2013

Latarnia

Bądź dla siebie latarnią, 
która oświetla twą drogę i nie poszukuj światła poza sobą./ Budda/.

 
 

Kiedy już zrozumiała,

że wszystkie blokady pochodzą z wewnątrz.

Coś w niej pękło!

Jej wewnętrzne światło roztrzaskało

nagromadzoną latami skorupę ograniczeń.

Od teraz była już Wolna. 
                                                                                        -Ewa Maćkowiak-


I tak do tej sentencji jakoś pasuje mój wiersz, z tomiku "Drogowskaz".  
Postanowiłam go zaprezentować. 
Z pozdrowieniami dla wszystkich "Latarników"



poniedziałek, 1 lipca 2013

O marzeniach.

Za górami, za lasami, a może tuż za rogiem pobliskiego osiedlowego bloku, mieszkała sobie dziewczynka, której rodzice nadali imię Agata. Dziewczynka była jedynaczką.I choć dostawała do rodziców niezmierzone pokłady miłości, to jednak było coś, co ją bardzo zasmucało. Czuła się samotna. 
I najbardziej na świecie, chciała mieć rodzeństwo. Niestety, choć bardzo prosiła o to rodziców, nie było to możliwe. Rodzice nie mogli mieć więcej dzieci. Właśnie dlatego dziewczynka co wieczór,  przed snem, uciekała do swojego świata. Świata marzeń i fantazji, gdzie tworzyła sobie różne historie, w których pojawiał się wymarzony brat. Bo najbardziej na świecie, Agatka chciała mieć brata. 
I z tym marzeniem zapadła w sen…
Królewna Agata od dawna planowała ucieczkę. Czuła się tak samotna w królewskich komnatach, że nie miała zamiaru czekać ani chwili dłużej. Musi stąd uciec. 
Nie cieszą jej bogactwa jakimi jest otoczona. One nie dają radości, nie można z nimi porozmawiać, są bezduszne i nic nie znaczące.Tak, musi z stąd czmychnąć i to natychmiast!Tym bardziej, że jej ukochany tato, widząc smutek córki, postanowił coś z tym smutkiem zrobić. I jedyne co przyszło mu do głowy, to ją, królewnę Agatkę wydać za mąż.
Wymyślił więc, że ogłosi w pobliskich królestwach tę wiadomość i wszyscy najlepsi kandydaci, będą się zjeżdżać, aby dostać rękę Agatki, ( jego oczka w głowie). Nie chciał przecież widzieć swojej córki pogrążonej w smutku. Jak wymyślił, tak zrobił. Ani się obejrzał, a do królestwa przybywało co raz to więcej ochotników.
Sam był zdziwiony jak wielu kandydatów zgłosiło się do ręki królewny. Ale król, był  mądrym władcom. Dlatego rękę swojej ukochanej jedynaczki odda tylko temu, który spełni jeden warunek. Trzeba było pokonać smoka,
który siał spustoszenie w królestwie, pożerając wszystkie owce i kozy, spędzając sen królowi i wszystkim mieszkańcom królestwa. Śmiałkowie przygotowywali się do walki, a w tym czasie królewna Agatka,wymyśliła plan…

Właśnie teraz (pomyślała królewna) nadarzyła się świetna do tego okazja. Kiedy wszyscy są tak pochłonięci przygotowaniami, ona ma spokój i wolną drogę. Ucieknie. Chciała brata, 
a nie męża. Na tego drugiego, jest zbyt młoda…       
Spakowała mały podróżny bagaż i wyszyła zbadać teren… 
W tym czasie do jej komnaty wszedł tato, aby porozmawiać o wydarzeniach. 
Rozejrzał się po pokoju, ale nigdzie nie było córeczki.I już miał się kierować 
do wyjścia, kiedy jego wzrok padł na bagaż, który stał w kącie.
- Co to ma znaczyć?
- Co to za bagaż? –zapytał do pustego pokoju.
Podszedł, otworzył go i obejrzał zawartość. To niemożliwe (pomyślał) i wybiegł na poszukanie córki. Już wiedział, co jego skarb planował zrobić. Nie dopuści do tego, choćby miał zamknąć córkę w wieży. Biegał, jak oszalały i krzyczał na całe gardło.
- Gdzie jest królewna?!
- Znaleźć mi natychmiast królewnę!
Trzęsąc się cały ze złości, ale chyba bardziej ze strachu o to, co córce strzeliło do głowy, wreszcie ją znalazł. Stała przy wieży strażniczej i wypytywała strażników, kiedy będą mieli zmianę straży, kiedy idą na posiłek. Nie namyślając się dłużej, złapał córkę 
za rękę i pociągną za sobą. Teraz wiedział już na pewno. Chciała uciec. Nie do puści 
do tego. Nigdy!
- Dokąd mnie ciągniesz tatko? –zapytała dziewczynka, uśmiechając się do ojca.
- Zobaczysz mój skarbeczku, to niespodzianka, (bolało go to, że musi kłamać, ale nie miał wyboru).                                                                                            
Królewna szła więc z ufnością za tatą, nawet przez moment nie podejrzewając,że może to być podstęp. Kiedy byli już pod zamkową wieżą, dziewczynka zatrzymała się pytając.
- Gdzie ta niespodzianka, tatusiu?
- Jeszcze chwilkę, bądź cierpliwa, a zaraz zobaczysz -odpowiedział najłagodniej jak tylko mógł, aby nie wzbudzić w córce podejrzeń.
Wyrwała się i pobiegła w górę, przeskakując po dwa schodki, nie mogąc doczekać się tej niespodzianki.
- Szybciej, szybciej – krzyczała do taty.
I już była pod drzwiami, niecierpliwie szarpiąc klamkę, która jakby wiedziała, 
że musi ustąpić i otworzyć wejście do pomieszczenia, które za chwilę stanie się jej więzieniem. Agatka wbiegła do komnaty. I kiedy tylko tata znalazł się pod drzwiami komnaty, gwałtownym ruchem zatrzasnął je za królewną i zamknął na kłódkę. Dokonało się, teraz jest już spokojny. Agatka oszołomiona tym co się stało, podbiegła do drzwi i krzyczała, jednocześnie bijąc w nie pięściami.
- Tato, tato, wypuść mnie! Proszę!
Wszystko na nic. Tata był nieugięty.Wrócił na zamek i jak planował, tak zrobił.   Zwołał wszystkich i kiedy tylko kandydaci zjawili się przed nim, posyłał wszystkich przybyłych śmiałków z królestwa na walkę ze smokiem. Jedynie czego pragnął z całego serca, to radość i uśmiech córki. Ale gdzieś w głębi duszy czuł, że ten pomysł nie jest wcale taki dobry. Niestety innego nie miał, choć robił wszystko Agatka, wciąż była smutna 
i przecież stracił już nadzieję, że znajdzie się inny sposób, aby księżniczka odzyskała radość… (nie mógł przecież dać jej braciszka).A teraz, kiedy udaremnił jej ucieczkę, 
nie było odwołania. Wyda ją za mąż.To postanowione!
Śmiałkowie ruszyli na spotkanie z przeznaczeniem. Król, nie spodziewał się,              
że jeden z nich pokona smoka i sam, bez uprzedzenia przedrze się do wieży,        
przez zarośnięty, tworzący naturalny mur, gąszcz roślin, aby uwolnić królewnę.

A, królewna Agata, wypłakała już całe łzy i złość. 
I kiedy tylko zobaczyła śmiałka, podążającego pod wieżę, poczuła wolność.Wyjdzie za mąż, woli to, niż siedzieć tu sama. I kiedy tylko młody rudowłosy, rosły mężczyzna tnąc z zapałem swoim mieczem gęste krzaki, tak, że szły iskry, podjechał pod mury, ona wywiesiła swoją kolorową chustę za okno, aby powiewała na wietrze, tak, że śmiałek który tu przybył, mógł ją zauważyć, krzycząc co sił w piersiach, przez małe okienko.
- Na pomoc, ratunku! Ratunku! Oczekiwała uwolnienia.
Nie pomyliła się, bo kiedy tylko śmiałek uporał się z krzakami i stanął przed wieżą, podniósł głowę, podążając za głosem, który wydobywał się gdzieś z góry i zauważył, powiewający kolorowy materiał. Co to jest do licha (pomyślał). Tajemnicza wieża i do tego ktoś z niej nawoływał pomocy.A że śmiałek był z niego nad śmiałki, nie zastanawiając się długo podbiegł do drzwi. Jakie było jednak jego zdziwienie, gdy te ani drgnęły, kiedy naciskał klamkę. Co tam dla mnie takie drzwi (pomyślał), przed chwileczką pokonałem smoka. Jaki byłby ze mnie pogromca, gdybym nie dał rady drewnianym drzwiom i w tym właśnie momencie jednym ruchem miecza, rozpłatał wrota na wpół. Bez chwili namysłu wbiegał  po wąskich schodkach na górę. Kto i dlaczego wybudowała tak wysoką wieżę (pomyślał) pokonując tysięczny schodek. Wreszcie stanął przed drzwiami wieży, ale te były zamknięte na ogromną kłódkę, która wisiała na stalowej sztabie. Ale i z tym sobie śmiałek poradził. Wziął szeroki zamach i z całej siły wycelował. Kłódka odpadła na podłogę, jak dojrzałe jabłko na trawę. Drzwi uchyliły się i oczom śmiałka ukazała się piękna złota komnata. Łał, zachwycił się blaskiem i zajrzał do środka. Nigdy nie widział takiego bogactwa. Pod maleńkim oknem, na złotym taborecie stała ona. Piękna złotowłosa dziewczyna. To chyba sen (pomyślał). Tak pięknej dziewczyny nie widział w całym swoim osiemnastoletnim życiu. Ale jednak kogoś mu przypominała… Gdyby tak obciąć jej długie pukle? Tak, to przecież jego odbicie lustrzane. Teraz już stał jak osłupiały. W tym samym czasie Królewna Agata na widok złotowłosego  młodzieńca ze zdziwienia robiła ogromne oczy. Jak to jest M o ż l i w e. Patrzy na siebie samą. I z wrażenia aż zakręciło się w głowie, zachwiała się na stołeczku i o mały włos nie spadła, ale on jej sobowtór był szybszy. Nie dał jej upaść, jednym susem podbiegł  do okna i złapał chwiejącą się, machającą nerwowo w powietrzu rękami dziewczynę. Teraz ich twarze spotkały się. A kiedy spojrzeli sobie w oczy poznali się. Wiedzieli kim dla siebie są. Chłopak ostrożnie postawił dziewczynę. Uśmiechnął nieśmiało i powiedział.
- Znam Cię. Chociaż nigdy się nie widzieliśmy, ale znam Cię.
 - Ja Ciebie też -odpowiedziała.
- Jestem Królewna Agata.
- Ja mam na imię Jaś, jestem pogromcą smoków, synem kowala. 

Wziął Agatę za rękę i zaprowadził do sofy.
- Usiądź proszę musimy porozmawiać.Chciałbym ci cos pokazać.              

Zdjął z szyi niewielki srebrny medalion,
podał dziewczynie i poprosił, aby go otworzyła. Agatka delikatnie wcisnęła mechanizm medalionu.Blokada puściła i medalion otworzył się pokazując swoje wnętrze,po obu jego stronach były zdjęcia. Dziewczynki i chłopca. Obydwoje podobni do siebie jak dwie krople wody. Dwa małe słodkie uśmiechy i złotowłose czuprynki, które lśniły jak słońce. Dziewczynie popłynęły łzy, zawsze to czuła. Zawsze czuła, że nie jest sama. Podniosła wzrok, chłopiec też płakał. Wiedziała, że czuł to samo.
- To teraz jest czas, aby ze sobą porozmawiać- powiedział chłopak i zanurzył się w opowieści.
- Kiedy się rodziłaś, w kraju panował niepokój, który spowodowały wieści,    że znów pojawiły się smoki. Robiły spustoszenie. Ziały ogniem paląc wioski i zjadając cały inwentarz. Panował chaos i lęk. Aby chronić swoją  brzemienną Królową pod osłoną nocy, dworzanie zawieźli do ościennego państwa. Tam u zaprzyjaźnionych ludzi miało przyjść na świat potomstwo. Królowa rodziła w bólach. Wszyscy mężczyźni z wioski wyruszyli na walkę ze smokami, które pożerały ich trzodę. Kobiety zaś pilnowały swoich gospodarstw. Poród odbierała żona kowala, pani kowalowa. Bezdzietna kobieta, która marzyła o swoim potomstwie.Niestety z rodzącą królową było bardzo źle, słabła, traciła dużo krwi.I kiedy na świat miało przyjść dzieciątko, straciła przytomność. Pani kowalowa, była doświadczoną akuszerką i sprowadziła na świat królewskie potomstwo. Dziewczynkę i chłopca. Niestety, tłumione pokłady miłości i pragnienie posiadania dziecka były silniejsze. Kowalowa, zabrała małego, złotowłosego chłopca, którego pokochała od pierwszej chwili. Nikt nie widział, nikt więc nie dowie się prawdy. Ukryła zawiniątko i zajęła się królową. A kiedy ta się obudziła, pokazała jej piękną złotowłosą, zdrową dziewczynkę. I tak ja trafiłem do domu kowala, a Ty z królową mamą, wróciłaś do zamku.
 Kowal i kowalowa bardzo mnie kochali i dbali o mnie. Niczego się nie domyślałem. Przed śmiercią jednak, wyznała co zrobiła. I kiedy tylko dowiedziałem się, że, Król wydał oświadczenie, że ten, kto pokona smoka dostanie jego córkę za żonę, wyruszyłem w podróż. A kiedy zobaczyłem twoje zdjęcie, wiedziałem, że to Ty….

Co za radość, co za szczęście. Serce królewny nigdy nie było tak wypełnione miłością i radością. Tuliła się do brata, powtarzając.
- Wiedziałam, czułam, że jesteś. Że kiedy będę tak bardzo pragnęła, to   pragnienie się spełni.



To ciepłe uczucie, ta emocja obudziły śpiącą Agatkę. Rozejrzała się po pokoju. Tak, to był tylko sen, ale jaki piękny. Nie była w wieży ze swoim odnalezionym bratem, była we własnym łóżku. Ale ciepło snu, dalej ją otulało. Uśmiechnęła się do tego uczucia i pomyślała, szkoda, że to tylko sen. I w tym momencie, usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę- zawołała.
- Dzień dobry Agaciu – powitała ją mama.
- Chcielibyśmy z Tobą porozmawiać, mamy ważną wiadomość, może cię ucieszy. Wstań więc i pozwól na śniadanko.
- Witam was moi najukochańsi na świcie rodzice- krzyknęła radośnie cmokając w policzek mamę i tatę.
- Cóż to za pilna wiadomość, że nie mogę wciągnąć pępka, w niedzielę rano- zachichotała.
- Otóż, siądź w reszcie trzpiocie i słuchaj. Po długich rozmowach i namysłach, podjęliśmy decyzję.
- Jaką ? – z niecierpliwością w głosie zapytała Agatka.
- Będziesz miał braciszka. Zaadoptujemy chłopca. Mamy tyle miłości, że wystarczy, aby nią obdarować jeszcze jedno serce- spojrzeli na siebie i na mnie.
- Co ty na to Agaciu?
- Jesteście najlepsi na świcie, a ja już kocham mojego braciszka! – doskoczyła do rodziców i całowała ile sił w małym ciałku, pokrzykując.
- Nigdy nie można rezygnować z marzeń! Jeśli się czegoś bardzo pragnie i jest to do tego dobre marzenie. Nigdy, ale to nigdy nie wolno przestać wątpić w jego spełnienie. I jeśli masz szczerą wiarę, w to marzenie, wszystko na świecie przybliża do ciebie. Warto marzyć.

-Ewa Maćkowiak-